Zorja z listem do św. Mikołaja (w Wielkopolsce piszemy do Gwiazdora

) zainspirowała mnie do pokazania Wam, gdzie ja piszę „zamówienia do Wszechświata”.
Na początek napiszę Ci Zorja, że to dobry pomysł. Świetna zabawa i dla dorosłych i dla dzieci (zresztą w nagraniu o PP i dzieciach mówiłam, że warto pobawić się w św. Mikołaja).
I oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie przypomniała, że to, iż w opisie techniki „Zamówienie do Wszechświata” jest szczegółowo napisane jak to zrobić, nie oznacza, że jak zrobicie coś inaczej to Wam się „nie sprawdzi”. Technika to tylko technika. Cały sens, którego ludzie szukają w technice, jest tak naprawdę gdzie indziej. A gdzie to już i pisałam i gardło zdarłam.
W nagraniu „5 najczęstszych błędów przy robieniu technik (nie opory)” wspomniałam, że jednym z błędów jest skupienie się na technice techniki. W związku z tym na wszelkie „instrukcje” trzeba spojrzeć z przymrużeniem oka. Bo techniki to nie PP, tylko ułatwienie korzystania z niego. Tak więc jak PP ma swoje zasady, które są takie same dla każdego, tak techniki są luźne i możecie sobie je zmieniać, modyfikować, robić je pod siebie (choć dziwnie i brzydko to brzmi

). Techniki to wymysł człowieka. Po prostu. Nie trzeba więc panikować po napisaniu takiego listu, że nie mamy w domu koperty do której można schować kartkę ani nie zastanawiać się gdzie ten list wsadzić. To nie wpłynie ani trochę na jakoś i szybkość materializacji.
Kiedy więc Zorja napisała o liście do św. Mikołaja, pomyślałam, że wkleję Wam zdjęcia miejsc, gdzie ja zamieszczam takie „listy”.
Moje „listy” wcale nie są listami z nadawcą, adresatem, kopertą. Trzy razy w życiu takowe listy zrobiłam, ale za dużo z tym ceregieli, a ja lubię mieć ład i porządek (chora głowa

).
Najprostszym rozwiązaniem były więc dla mnie… zeszyty.
Mam trzy zeszyty:

Pierwszy z lewej, duży fioletowy zeszyt, służy mi tylko i wyłącznie do wklejania zdjęć. Jest to typowy zeszyt, który można kupić w każdym papierniczym czy markecie. Ma normalne kartki w kratkę, jest gruby, z twardą okładką i taki najlepiej nadaje się do wklejania. Wiadomo, że potem te kartki trochę się odginają od tego kleju. Co wklejam? Czasem coś wytnę z gazety, czasem coś znajdę w internecie i wydrukuję (najczęstsza opcja). Czasem obok zdjęcia dołączę podpis, czasem nie. Czasem przyklejam klejem, czasem na taśmę.
Mam w nim wszystko - i poważne dla mnie rzeczy, jak i różne bzdury. Na początku był to dla mnie też Dziennik Wdzięczności oraz miejsce gdzie wklejałam koperty z listem od Wszechświata albo robiłam zmodyfikowaną grę "Manifestacja w 7 dni".

Jak widzicie są tu takie pierdółki jak kwiaty...

A tutaj są kobaltowe szpilki (zjadło kolory na zdjęciu), o których przyciągnięciu pisałam tutaj:
http://www.prawoprzyciagania.net/viewto ... 850#p28519Uwielbiam wklejać tam zdjęcia. Uwielbiam tę technikę

Kolejne dwa zeszyty, te mniejsze, nie przypominają "na żywo" zeszytów. Okładki są w dotyku jak okładka książki (kto ma serię Hicksów? Te zeszyty mają taką okładkę jak książki z serii). Papier ma inną fakturę, jest lekko pożółkły.
Jako że przypominają książki, to nie leżą gdzieś ukryte, a zwyczajnie stoją sobie na półce obok innych moich książek związanych z tematyką PP. Kompletnie nie rzucają się w oczy.

W obu zeszytach tylko i wyłącznie piszę. Nie wklejam zdjęć. Nie piszę jednak elaboratów i wyznań. Zapisuję sobie punktami, np.:
35. Wycieczka do Japonii.
36. Mieszkanie
*cecha mieszkanie
*cecha mieszkania
*cecha mieszkania
i tak dalej...
Jeśli coś wymaga podania więcej szczegółów (praca, mieszkanie) wówczas zapisuję je od gwiazdek.
Zeszyty zostały oczywiście starannie dobrane pod kątem celu, do jakiego będą służyć. Dostałam je w Empiku.


Z kolei poniższy zeszyt służy mi tylko i wyłącznie do zapisywania marzeń związanych z relacjami międzyludzkimi i sprawami sercowymi. Okładka wcale nie została wybrana przypadkowo


Jest to najmniej zapisywany zeszyt! Zapisałam tam tylko listę wymarzonego partnera. Jestem już w związku więc na razie przestałam tam cokolwiek zapisywać. Razem z partnerem cieszymy się sobą i na razie ani mi w głowie pisanie o zaręczynach, ślubie i dzieciach

Mam jeszcze tyle planów, że nie w głowie mi to. Ale zeszyt jest i pewnie kiedyś będę w nim coś zapisywać.
Na razie najwięcej zapisuję w brązowym zeszycie. Zauważyłam, że najwięcej radości sprawia mi pisanie o tym, co nie jest zależne od drugiego człowieka. W sensie, że "będę szczęśliwa kiedy będę żoną, matką, babcią, ciocią, kiedy założą mi pierścionek z diamentem" itp. Największą radość daje mi zapisywanie wyposażenia do mieszkania, planowane podróże, inna praca, zobaczenie nowych rzeczy, doświadczenie nowych rzeczy. Wszystko kręci się wokół mnie. I dopiero kiedy odnalazłam radość w zapisach w brązowym zeszycie, mogło się spełnić coś w tym "partnerskim"

Taka ciekawostka - po powrocie z kursu ULTRA Silvy, kiedy zaprogramowano mi na kursie programowanie przedmiotów, zaprogramowałam oba zeszyty, żeby przyciągały do mnie wszystko to, co w nich zapiszę

Od tego momentu zapisałam jedną rzecz. Już jest w toku
Nie wiem jak Wam, ale mi pisanie w zeszytach daje więcej radości niż pisanie list na kartkach i wkładanie ich w kopertę czy książkę. Jak macie ochotę, to wypróbujcie sobie tę modyfikację.
Fajne zeszyty z którymi złapiecie fajne zrezonowanie można dostać w wielu miejscach. Z tymi zeszytami książkowymi miałam tak, że jak tylko je zobaczyłam to od razu wiedziałam, że są moje, że czekały na mnie (były tylko dwa na półce) i wiedziałam do czego będą mi służyć.
A ten fioletowy dostałam w pracy jako swój coroczny "przydział".