przez olik » 2 paź 2018, o 20:39
Nie umiem podać takiego ładnego przepisu, bo jestem człowiekiem, który wszystko robi na oko, ale postaram się opisać czego aktualnie używam.
Tonik: woda (może być źródlana, byle nie z kranu) 70%, ocet jabłkowy 30%. Można tak zostawić albo zaparzyć zioła i z nimi zmieszać ocet. Np. rumianek będzie łągodził i rozjaśniał, a nagietek poprawia koloryt. Ja też lubię dodać kilka kropel ekstraktu z aloesu 10:1 (przyspiesza gojenie, ujędrnia i regeneruje, chroni przed UV) lub ekstraktu z czerwonego wina (fajny antyoksydant, można używać zanim nasza skóra się zestarzeje jak i już mając cerę dojrzałą).
Esencja: tutaj trochę idę na łatwiznę i przeważnie mieszam już jakiś gotowy tonik (w tej chwili używam Bielendy Mezo tonik- ten w zielonej butelce) z fajnymi ekstraktami. W tej chwili jest to ekstrakt z lukrecji (nawilża, antybakteryjny, depigmentujący i chroni przed UV), proteiny zbożowe (nawilża, nawilża, nawilża) i odrobinę koenzymu Q10 (wypełnia drobne zmarszczki, mam młodą skórę, ale od marszczenia moje czoło już się dorobiło mimicznych). Lukrecja i proteiny są formie płynu, więc dodaje po 3-4 krople, a koenzymu tak myśle, że 1/2 grama.
Serum: woda (może być źródlana, byle nie z kranu) i reszta wedle potrzeb, byle było 60% wody do 40% ekstraktów. W tej chwili mam ok. 10 g 3% kwasu hialuronowego w żelu i 10 kropel ekstraktu z aloesu na 18 g wody. Do odmierzania składników najlepsza jest pipeta.
Krem na dzień: kremy robi się bardzo łatwo, bo tak naprawdę w wielu sklepach z półproduktami ma się już gotową bazę, ja kupuję taką bez gliceryny, bo może zapychać. Więc gotowa baza, do tego tlenek cynku (1% tlenku cynku to filtr około 1,5 SPF, tylko nie można przesadzać, bo powyżej 20% zostawia białe smugi i może wysuszać, a tak przy 15% jest transparentny). Ok. 2% wit. B5 (nawilża i regeneruje) i znowu kilka kropel aloesu (moja skóra wielbi aloes, dodaję go dosłownie do wszystkiego).
Krem na noc: baza, kilka kropel 3% kwasu hialuronowego w żelu, kilka kropel ekstraktu z lukrecji, kilka kropel olejku arganowego (nie przesadzać, bo może zapychać, a w małej ilości ładnie zatrzyma nawilżanie) i kilka kropel azeloglicyny (przeciwdziała zaskórnikom, uleastycznia i działa przecizapalnie).
Krem punktowy na przykre niespodzianki: jak byłam młodsza to uwielbiałam pastę cynkową. Niestety może zapychać, bo jest na bazie wazeliny. Drugim składnikiem jest tlenek cynku, więc po prostu mieszam go olejkiem rycynowym lub herbacianym. Ten pierwszy rozjaśnia, a ten drugi pomaga uporać się ze stanami zapalnymi.
Dodam, że wszystko powinno trzymać się w lodówce. Cena ekstraktów waha się w granicy 3-10 zł za 10 g, które starcza na 3-4 kremy.
Tylko duze marzenia sa mnie godne.