Jeśli natomiast chodzi o zmianę w pracy, która mi się nie podoba, to też coś takiego miało miejsce w moim życiu. W 2015 roku pracowałam w firmie, gdzie był mobbing, a ja - jako nowa osoba - byłam szczególnie na celowniku. I nie czułam tam żadnego wsparcia. Miałam też okropnego kierownika, który traktował mnie typowo jak "przynieś-wynieś-pozamiataj". Nerwowo nie wyrabiałam z gościem. A najbardziej bolało mnie to, że miałam wyższe wykształcenie od niego a traktował mnie, za przeproszeniem, jak gówno. Był to moment kiedy odkrywałam forum i coraz więcej dowiadywałam się na temat PP. A jak wiadomo - na forum jest wiele "smaczków", więcej niż w jakiejś wybranej książce.
Postanowiłam zastosować wdzięczność. W pracy było po prostu tragicznie, a ja dziękowałam.
I przez dwa dni rano codziennie dziękowałam jeszcze w łóżku za pracę i wspaniałych ludzi z którymi pracuję. Dziękowałam tak, jakby mi manna z nieba spadała. A w pracy? To ja mnie ludzie wku***iali przez te dwa dni to nie do opisania, a ja za każdym razem w myślach im dziękowałam i błogosławiłam. Robiłam tak tylko dwa dni. Później już nie musiałam. Kierownik i cała wredna reszta zmienili się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Podsłuchałam nawet jak mówił, że jestem naprawdę bardzo w porządku, uczynna i pracowita. A wcześniej przez pół roku traktował mnie jak gówno, naprawdę. Nie robiłam niczego innego niż zawsze. A tym bardziej nie właziłam nikomu w tyłek, nie moja natura. Po prostu "pracowałam" nad nimi w mojej głowie. Dziękując za pracę, za nich, za to, ze są "wyrozumiali, sympatyczni, otwarci i pomocni". Tacy się stali. W dwa dni!
Dziękowałam za coś, co jeszcze nie miało miejsce tak jakby to już się zdarzyło a potem szłam do pracy, zaciskałam zęby, robiłam swoje i kompletnie nie myslałam więcej o tej wdzięczności, tzn. w pracy całkowicie odpuszczałam. Typowo odpuszczam, bo zajmowałam się pracą. Dopiero jak mnie wkurzył na maxa to znów dziekowałam w duchu za tak wspaniałego kierownika (cudem odsuwałam od siebie myśli, że chce go zabić

Podziałało migusiem.
Ale jak się zmieniło to już stosowałam to automatycznie - NAPRAWDĘ dziękując za zmianę, bo była ona tak zauważalna, że jak odchodziłam z tej pracy to ryczałam Ryczałam, że muszę odchodzić. Każdemu kupiłam prezent. Zmiana o 180 stopni!
We wdzięczność trzeba włożyć emocje. Bardzo mi wtedy pomógł trening wdzięczności z Robbinsem. Naprawdę uwalnia emocje.
Myślę, że na ludzi można też stosować odkreowywanie

Edit: tutaj jest to ćwiczenie wdzięczności o którym wspominam:
Podoba mi się w nim ta kolejność - najpierw słuchanie bicia serca, potem dziękowanie za to serce i za mnóstwo "takich tam" rzeczy. Potem całe to przechodzenie do sedna. Dziękowanie, duma, śmieszne wspomnienia, momenty zmysłowe, aż dochodzimy za dziękowanie za to, co jesze praktycznie nie nadeszło, ale w głowie mamy to traktować tak jak dziękowanie za wszystkie poprzednie rzeczy - a one przecież są już fizycznie. Matko, wyję jak bóbr
