Jak już gdzieś tutaj wspomniałam, forum przeglądam od dłuższego czasu. W chwilach zwątpienia często zaglądałam właśnie do niniejszego wątku, który niejednokrotnie podnosił moje wibracje
Mam chwilkę luzu w pracy, toteż z chęcią wymienię kilka rzeczy, które udało mi się przyciągnąć

Pierwsze co udało mi się przyciągnąć to.. moja córka. Chciałam, aby była to dziewczynka. Miałam w głowie to, jak będzie wyglądać (wygląd twarzy, kolor włosów, uroda - po prostu chciałam, aby była podobna do mojego ówczesnego męża), wizualizowałam sobie, jakie będzie miała cechu charakteru i jak będzie się zachowywać (i to również mi się sprawdziło

). Jest taka, jaką ją sobie wymarzyłam, ale oczywiście nie oznacza to, że będzie ona moim przedłużeniem czy kimś, kim ja chcę. Wygląd i cechy ma takie, jakie chciałam. To co ona z tym zrobi i jak już wykorzysta, to jej decyzja
Kiedyś - mieszkając jeszcze z ówczesnym mężem u jego rodziców - wizualizowałam sobie konkretne mieszkanie (znając jego dokładny adres i układ pomieszczeń) w moim rodzinnym mieście. Przed snem myślałam o tym, jak w tym konkretnym mieszkaniu wyglądałoby nasze życie. I co? Moja mama raz w luźnej rozmowie z właścicielką mieszkania (były dalszymi znajomymi) rzuciła, że szukamy mieszkania, a ona na to, że mieszkająca tam dziewczyna niedługo się wyprowadza i szuka kogoś na jej miejsce. Mieszkam w tym mieszkaniu od ponad 4 lat

Kiedy wiele lat temu zainteresowałam się Tarotem, chciałam kupić sobie karty. Niestety na talie za ok. 80 zł + kw nie było mnie stać. Kupiłam sobie więc pierwszą lepszą, beznadziejną talię za ok. 20 zł. Na Internecie zobaczyłam przepiękne karty, które cenowo wtedy były poza zasięgiem moich ówczesnych środków. Pozachwycałam się nimi i.. - godząc się z losem - zapomniałam o ich istnieniu. Po jakimś czasie zarejestrowałam się na jednym z for poświęconych ezoteryce. Trochę się tam udzielałam, uczyłam się i dzieliłam się zdobytą wiedzą. Pewnego dnia 'zauważyła mnie' jedna z wróżących tam wróżek (osobiście jej nie znałam, kompletnie nie wiedziałam kto to jest i nigdy nie wchodziłyśmy w jakieś prywatne rozmowy). Napisała mi na priv, że widzi we mnie potencjał i chce mi wysłać paczkę. Pełna wątpliwości.. podziękowałam i podałam swój adres. Jakież było moje zdziwienie, kiedy w paczce znalazłam moją wymarzoną talię (służy mi do dziś, jako jedna z moich najlepszych talii kart), książkę, która zapoczątkowała zmianę całego mojego życia ("W dżungli podświadomości" autorstwa Beaty Pawlikowskiej - pozostałe książki z serii dokupiłam sama), woreczek na karty (i to nie byle jaki, bo takie chodzą za co najmniej 50 zł

), i kilka innych drobiazgów.

Do końca życia będę jej wdzięczna za to, że owa Wróżka przyczyniła się do zmiany mojego życia (na lepsze

)
Kilka lat temu zainteresowałam się mocą kamieni. Przeglądałam sklep Internetowy, wrzuciłam do koszyka kilka kamieni i stwierdziłam, że nie mam teraz pieniędzy na głupoty i zamknęłam stronę. Kilka tygodni później kupiłam używaną meblościankę. Po przywiezieniu jej do domu usłyszałam, że w szufladzie coś łomocze... Co tam znalazłam? Kryształ górski, ametyst, kwarc różowy czyli.. trzy z około pięciu kamieni, które porzuciłam w wirtualnym koszyku kilka tygodni wcześniej

)
Kiedyś brałam udział w instagramowym konkursie pewnej firmy. Wygraną był drogi rower (ponad 1 000zł). Roweru nie wygrałam, ale za to kilka miesięcy później znalazłam niemal identyczny (jakościowo troszkę gorszy, ale wizualnie o wiele piękniejszy) za 250 zł (ostatnia sztuka

)
W pewnym momencie mojego życia wygrywałam konkurs za konkursem (bon na 500 zł do Tesco, stację pary, naturalne odżywki białkowe, książki, dostęp do kursów). To był czas, kiedy miałam największe "flow". Wówczas (ok. 2015-2017 r.) działałam jak magnes. Na wszystko, co najlepsze. Wysyłałam zgłoszenie na konkurs z myślą "ciekawe, kiedy oznaczą mnie w poście, że wygrałam" lub "hm.. ciekawe kiedy kurier przyjedzie z nagrodą"

Nawet moi znajomi wypisywali do mnie zdziwieni, dlaczego ciągle wszystkie firmy mnie oznaczają i ciągle coś wygrywam

A ja się tylko śmiałam i mówiłam, że "wiara czyni cuda" i.. trzeba mieć przekonanie, absolutną pewność, że stanie się to i to. Ale nie każdy wysoko wibrował więc nie wszystkim moje rady pomogły
W życiu przyciągnęłam też kilkadziesiąt innych rzeczy.. Od wielkich, po małe. Od dość wartościowych, po groszowe sprawy. Tutaj spełniała mi się technika, kiedy luźno mówiłam sobie "fajnie byłoby..." i.. tadam! Czas realizacji od kilku godzin do kilku dni
Były to m.in. książki, których ktoś nie potrzebował, ubrania dla mojego dziecka (przez 5 lat życia mojego dziecka kupiłam jej tylko KILKA szt. ubrań i zabawek. Wszystko dostawaliśmy. Albo nowe, albo używane w stanie idealnym

), ubrania dla siebie, jakieś pierdółki do domu, wydarzenia, a nawet.. jedzenie
Jakiś czas temu np. zeszłam sobie na przerwie w pracy do piekarni i zobaczyłam pyszny, ale drogi sernik. Przez chwilę zastanowiłam się, czy smakuje tak mega jak wygląda. Na drugi dzień szefowa mnie woła, daje mi pieniądze i prosi, abym zeszła do piekarni kupić nam wszystkim TEN sernik
Kiedyś moje koty zniszczyły krzesło do biurka, wkurzyłam się, wyrzuciłam, a za kilka dni znalazłam pod wiatą śmietnikową fajne (i o wiele bardziej pasujące do mebli!) krzesło i to w stanie idealnym
Teraz jestem w pracy i wszystkiego za bardzo nie pamiętam, ale w domu mam listę większości rzeczy, które do swojego życia przyciągnęłam więc jak coś znajdę fajnego, to tutaj dopiszę
Do swojego życia przyciągałam także wielu ludzi. Zwłaszcza naprawdę świetnych facetów, którzy byli mi w danym momencie życia potrzebni (np. kolega, który w luźnej rozmowie rzucił kilka bardzo głębokich - i finalnie mających wpływ na moje życie - sentencji, które w danym momencie okazały się być kluczowe. Drugi kolega, który po odejściu mojego męża wniósł w moje życie wiele radości, wyciągał mnie z domu kiedy najchętniej zaszyłabym się smutna pod kocykiem itp.

)
Niestety przyciągnęłam też kilka przykrych doświadczeń. Było to wtedy, kiedy za bardzo się w coś wczuwałam i niestety zadziałała tutaj "technika": "ja NIGDY.....", albo "w moim życiu NIGDY....".. i co? W niekrótkim czasie okazywało się, że to co NIGDY miało się nie wydarzyć, wydarzało się baaaardzo szybko. Po kilku takich nigdy, dosłownie w kilka/kilkanaście tygodni.. zostałam samotną mamą (ale teraz cieszę się z takiego obrotu spraw, bo mój związek wcale udany nie był. Ani dla mnie, ani dla mojego byłego męża), straciłam pracę marzeń (a miałam ją już ok. 3 lata i NIC końca nie zapowiadało, życie dało mi po pysku, nauczyło pokory i teraz wiem, że.. never say never i.. trzeba świadomie generować i kierunkować energię
Teraz trochę przedrzeźniam się z wszechświatem i często żartuję sobie mówiąc np. "nigdy nie będę miała XXX (bardzo duża suma) dochodów miesięcznie)

Oczywiście to żarty. Po wieloletnich doświadczeniach nauczyłam się kierunkować energię, zauważyłam co się u mnie sprawdza, a co niekoniecznie. Już wiem, kiedy mogę pozwolić sobie na żarciki, a kiedy działać na poważnie.
Najważniejsze dla mnie jest to, że wszystkie - te dobre i te złe - doświadczenia są świadectwem tego, że to ja kreuję swoje życie. Kreują je moje myśli i.. PRZEKONANIA. To mnie buduje, podwyższa moje wibracje i utwierdza w przekonaniu, że wszechświat da mi wszystko to, czego pragnę.
I tutaj mini OT mimo wszystko zahaczający o to, co udało nam się przyciągnąć (przepraszam za tą chaotyczność, główną myśl wytłuściłam

):
Po rozstaniu z mężem, jego błagalnych prośbach o powrót, zamieszkaniu z nim jakiś czas (tak, wyrzuciła go z domu jedna z jego byłych i nie miał pieniędzy, nie miał gdzie pójść i.. na 3 miesiące zamieszkał u mnie - co zresztą też przyciągnęłam kiedyś w smutku mówiąc, że chcę aby to wszystko nigdy się nie wydarzyło. I co? minęło kilkanaście dni, nagłe rozstanie, jego przeprowadzka do mnie. Ja założyłam sobie, że nie chcę do niego wrócić, ale potraktuję to nijako jako.. symulacje związku. Było tragicznie, w końcu otworzyłam oczy i z końcem sierpnia się wyprowadził. Dziś już na 100% jestem pewna, że nigdy do niego nie wrócę. On nie jest dla mnie. Mój TEN, jest gdzieś TAM. Ale to nie on
perypetiach z pewnym panem (był niemal idealny, jak z moich wizualizacji, ale niestety jego dojrzałości emocjonalnej jakoś sobie nie zwizualizowałam bo emocjonalnie.. miał jakieś.. 19 lat? Ja - według licznych opinii - jestem mentalną trzydziechą

)
to.. nie jestem gotowa na związki. Chociaż kilka dni temu już sobie zrobiłam listę cech idealnego partnera. Zobaczymy, co z tego będzie. Ale to już temat na osobny wątek. 
Mam nadzieję, że - tak jak Wy mnie - w jakiś sposób Was zmotywowałam lub podniosłam Wasze wibracje

Oby jak najwięcej pozytywnych doświadczeń z PP! Jak ktoś tutaj już kiedyś pisał.. Takie historie są potrzebne
