Niektóre z Was pewnie wiedzą (bo pisałam o tym w tym wątku), że od kilku lat używam henny Khadi. Kilka tygodni temu odkryłam we Wrocławiu świetną drogerię z kosmetykami naturalnymi, a tam wśród kilku półek różnych henn, moją uwagę przykuły henny SATTVA i wzięłam jedną na próbę. Przed świętami wypróbowałam i od dziś Khadi odchodzi w zapomnienie. Więcej do tej henny nie wrócę, bo mając teraz porównanie, nie wiem jak mogłam znosić gehennę użytkowania tego produktu.
Polecam Sattvę z wielu powodów:
- jest tańsza (kosztowała mnie 27 zł, a czego Khadi kosztuje ok. 40 – zależy gdzie kupujemy)
- jest jej więcej – 150 gram (Khadi ma 100 gram)
- opakowanie to gruba, tekturowa tuba, w środku henna zamknięta w hermetycznym opakowaniu (można odsypać tyle ile potrzebujemy, a resztą zamknąć w opakowaniu na drugi raz, w związku z czym oszczędzamy), dwa czepki i dwie pary rękawiczek oraz pędzelek do nakładania henny (Khadi ma zwykłe pudełko, hennę w woreczku i jedną parę rękawiczek+czepek).
- jest dużo kolorów do wyboru, w tym oczywiście bezbarwna Cassia

Powyższe punkty pokazują, że jej kupno bardziej się opłaca

Ale dalej:
- ma przyjemniejszą konsystencję, łatwiej się sporządza i nakłada, nie spływa w trakcie siedzenia z henną na głowie, łatwiej się spłukuje, a na włosach nie pozostawia resztek ziół.
- ma mniej intensywny zapach (jak siedziałam z Khadi to po jakimś czasie zaczynała mnie boleć głowa)
- odniosłam wrażenie, że kolor jest bardziej intensywny.
Nie mogę nic napisać o trwałości, gdyż ja hennę przygotowuję zawsze według surowych reguł i u mnie jest bardzo trwała, właściwie się nie wypłukuje.
Wracając do Khadi, w porównaniu z Sattvą, same jej użytkownie wydało mi się nagle problematyczne. Była to mieszanka zbyt błotnista, gęsta, ciężko się nakładająca, ale potem jednak spływająca z włosów.
Jeśli hennujecie i chcecie spróbować Sattvę, to polecam. Być może spodoba się komuś, kto zraził się użytkowaniem Khadi.