Pomyślałam sobie, że i ja podzielę się swoimi efektami odkreowywania.

Ostatnio raczej mało tu o efektach.
Zaczęłam odkreowywanie ogólne na relacje z mężczyznami, po czym poczułam potrzebę, aby zmienić ją na konkretne trzy relacje. Nr 1 to aktualny partner, z którym działo się kiepsko. Nr 2 to stara, pierwsza miłość, z którą się nigdy nie ułożyło i nr 3 to znajomy, z którym zawsze było dobrze, ale ostatnio zaczynałam czuć jakieś parcie i presję. Po kilku dniach nr 3, z którym chyba najmniej miałam do przepracowania, przestał mnie tak męczyć. Właściwie, to ja przestałam się męczyć w tej kwestii, bo nasza relacja zawsze była luźna i przyjemna.
Ogólnie, jeśli chodzi o różne skutki uboczne to może nieco nasilił mi się trądzik przez kilka dni, zdarzały mi się jakieś wahania nastroju, ale nie większe niż zwykle, więc to wszystko mogło nie mieć związku z odkreowywaniem. U osób, które odkreowywałam raczej nic niezwykłego się nie działo. No... nr 3 dwa razy się potłukł, spadając ze schodów, ale nie wiem, czy to łączyć...
W tym czasie, z nr 1 czyli aktualnym chłopakiem zaczęło się mącić jeszcze bardziej. Coraz bardziej się na siebie denerwowaliśmy, dwa razy zerwaliśmy i wróciliśmy do siebie, po czym burza ucichła i zaczęliśmy traktować się jak powietrze. Byliśmy życzliwi, bo mieszkaliśmy razem, jednak nic więcej. Muszę dodać, że ja już od dłuższego czasu czułam, że chcę tę relację zakończyć, jednak było mi ciężko i nie byłam pewna, czy dobrze robię. Prosiłam więc często o znak od góry

i zawsze dostawałam. Bardzo jasno mówiły, aby to zakończyć. Później burza znów się rozpętała i znów uspokoiła. Odkreowywałam tę relację dłużej niż miesiąc. Celem było robić to tak długo, aby poczuć ulgę. Wyszło więc jakieś prawie dwa miesiące. Po tych dwóch burzach ostatecznie się rozeszliśmy w spokoju. W tej chwili mamy ze sobą sporadyczny kontakt, traktujemy się nadal życzliwie i życzymy dobrze. Jednak żyjemy oddzielnie i każdemu z nas jest tak lepiej.
W tym samym czasie nr 2, czyli stara miłość żenił się i urodziło mu się drugie dziecko. Prawda była taka, że już dawno pogodziłam się z tą sytuacją, jednak chciałam ostatecznie oczyścić pole. I tak oto nie miałam z nim już długo kontaktu. Tydzień po tym jak zaczęłam odkreowywanie spotkaliśmy się, czego się nie spodziewałam. Przyjęłam to spokojnie, bo tak jak już wspominałam dawno już się z tym pogodziłam. Ze zdumieniem jednak stwierdziłam, że już nie wzbudza we mnie jakichś niesamowitych uczuć, jak to było wcześniej. Po mniej więcej miesiącu odkreowywania, gdy już poczułam się lekko z tą relacją, a było to już po jego ślubie przyśnił mi się sen, w którym się pożegnaliśmy, życzyliśmy sobie dobrze i powiedzieliśmy sobie, że czas skończyć z tą sytuacją, musimy pozwolić sobie iść dalej. Rano - jak ręką odjął, nic już do niego nie czułam. A właściwie nie, kocham go jak kocha się bliską osobę i życzę mu dobrze, bez tej miłości romantycznej i dramatów. I jest baaardzo dobrze. A to sprawa, która męczyła mnie przez wiele, wiele lat.
Co zabawne, gdy to wszystko się ładnie ułożyło, nr 3 znowu dał o sobie znać.

Poczułam presję, że chciałabym, aby ta relacja się rozwinęła. Tak więc od trzech dni znowu oczyszczam.

Podzielę się efektami.
