Świeżo po otrzymaniu wyników matury musiałem zaakceptować myśl że najprawdopodobniej moje marzenia legły w gruzach. Opcja A odpadała, pozostała opcja B, która wymagała dość sporej ilości pieniędzy, których ani ja ani moi rodzice te kilkanaście lat temu nie mieli, dodatkowo nie było pomysłu skąd wziąć. Kilka dni później odwiedził nas znajomy moich rodziców oferując dość dobrą ofertę pracy za granicą, wstępnie nikt tego nie chciał wziąć. Realia pracy były ciężkie, ale chociaż kasa była dobra. Upewniając się czy nikt nie chcę, ponownie pytając mojego brata zaakceptował fakt że pewnie w tym domu chętnych nie znajdzie. Jakże był zaskoczony kiedy zgłosiłem się chętny.
Więc tak o to w wieku 19 lat musiałem wsiąść w jakiś autobus jechać do Genewy gdzie przesiąść się do Lozanna, gdzie przesiąść sie do kolejnego mniejszego miasteczka aby później czekać na jakichś ludzi, którzy nigdy mnie nie znali, a mieli mnie zabrać do pracy. Oczywiście po polsku nie mówili.
Tak o to nie znając języka francuskiego znalazłem się ponad 1500 km od domu, z powrotem nie wchodzącym w grę bo duma. Równie dobrze mogłem trafić do obozu xD.
Mieszkałem tam prawie pół roku, musiałem wstawać o 5 a kłaść się o 20, tylko dla tego że byłem tak wykończony. Facet który załatwił mi tą pracę był w szoku że tyle wytrzymałem. Ciężka fizyczna harówka przy sianie jak i zarówno na farmie w górach. Gdziekolwiek trzeba było iść to od razu się odechciewało bo wszędzie pod górę

Oczywiście ktoś może powiedzieć że praca tu czy tam jest ciężka itp itd, ale ja nie zamierzam się licytować. Co moje to moje.
Przeżyłem wtedy zarówno dużo dobrego jak i dużo złego co definitywnie odmieniło moje życie, bo nawet i te złe wniosły ogromny bagaż cennego doświadczenia do moje zycia. Zachęciło do kolejnych wyjazdów do pracy w tym samym roku czego suma sumarum było wybranie planu B dzięki któremu jestem gdzie jestem.