Strzał w dziesiątkę! Bardzo mądre słowa

Cholernie często wracają w moim małżeństwie dyskusje o tym jak niektórzy postrzegają osoby PP-owe.
Do tej pory często spotykam się w PP-owych kręgach, że osoba PP-owa powinna być multimilionerem, nie pracować i żyć jak król w czasach absolutyzmu.
Śmiem twierdzić, że to zapewne osoby początkujące, teoretycy (bo ci zawsze mają najwięcej do powiedzenia choć w ich życiu jest sporo do poukładania) albo osoby będące gdzieś w drodze, ale bardzo sfokusowane na pieniądzach.
Bo jak już osiągniesz ten „właściwy” level, to czujesz się tak jak Ty jaskier!

Kochasz swoje życie takie jakie jest teraz, takie Ci odpowiada, nie siłujesz się po więcej jeśli tego nie potrzebujesz.
Dobrze jest uświadomić sobie, że każdy z nas jest inny, ma inne marzenia i priorytety. Są ludzie, którzy chcą być multimilionerami, pływać jachtami, palić najdroższe cygara i nie pracować. A są tacy, którzy latami ciężko pracowali i uczyli się by mieć tę pracę jaką wykonują – pracę marzeń. I bardzo ją lubią. I chcą tak pracować. Są tacy, którzy po prostu chcą pracować choć mają możliwość by tego nie robić. Mój mąż zaproponował mi, że jeśli nie chcę to wcale nie muszę pracować. Ale nie jestem tym typem osoby. Lubię swoje życie takim jakie jest. Chcę pracować, bo nie wyobrażam sobie siedzieć w domu. Nawet jeśli świetnie zorganizuję sobie czas. Nawet jeśli miałabym pływać rok na tym jachcie. Na pewno byłoby fantastycznie, ale po jakimś czasie by mi się znudziło, bo ileż można? Na mojej liście odnośnie pracy było to, abym zawsze dostawała urlop w terminie mi dogodnym. I tak jest. Jeśli mam wolne lub urlop to mogę jeździć gdzie chcę – mam taką możliwość. I dziesięć razy bardziej doceniam ten urlop, oczekiwanie na niego sprawia mi radość i cieszę się każdą chwilą na nim, niż gdybym miała to na co dzień. Znam siebie – szybko się nudzę.
Uwielbiam swoją niezależność. Choć mam męża, przede wszystkim jestem indywidualną jednostką. Kocham siebie na tyle, że nigdy nie oddam swojego życia w inne ręce, choćby najlepsze. Jesteśmy małżeństwem, ale nie kokonem. Każdy z nas ma swoją przestrzeń. Darzymy się nie tylko miłością, ale też jesteśmy dla siebie najlepszymi przyjaciółmi. Minęło wiele lat zanim się tego nauczyłam, zanim to zrozumiałam. Zanim zrozumiałam, że nie potrzebuję nikogo do szczęścia. Że szczęście muszę znaleźć w sobie. Kiedy się to zrobi – nikt nie może Ci tego szczęścia odebrać, dyktować warunków życia, wymagać czegoś ponad to, co sam o siebie wymagasz.
Tak, wiem że są osoby, które myślą, że mrO ma życie jakie ma z tytułu zawodu, którego wykonuje, a ja jako jego żona mam wszystko przy okazji

Zapomina się tylko o pewnych „drobnych” szczegółach – że musiał sobie to stworzyć, wykreować. Poza tym nikt nie zna jego rodziny, warunków w jakich żył czy jakie sytuacje zdarzały się w jego życiu. Na jakiej podstawie więc taka ocena?
A jeśli o mnie chodzi to swoją pracę przyciągnęłam przed jego poznaniem. Pracę, która dała mi możliwość mieszkania w którym mieszkam, miasta w którym mieszkam i życie na poziomie, który mi jak najbardziej odpowiadał. Do wszystkiego doszliśmy sami, każdy z nas kreował swoje życie sam. Dopiero kiedy ja poukładałam swoje życie, nauczyłam się wychodzić ze strefy komfortu, ryzykować dla samej siebie – poznałam kogoś w identycznej wibracji.
Swoją pracę przyciągnęłam. Nie jest dla mnie utrapieniem i koniecznością bo muszę łączyć koniec z końcem od dziesiątego do dziesiątego. Lubię swoją pracę, lubię wstawać rano, jechać do niej z kubkiem zielonej herbaty, wrócić po południu i zapełnić sobie swój czas. Nie nudzę się. Mam czas dla siebie i rodziny. Jak coś mi się nie spodoba to odejdę i znajdę inną. Nie muszę siedzieć tam na siłę.
Dla jednych bogactwem są pieniądze – dla mnie bogactwem jest rodzina. Zawsze tak miałam i zawsze wiedziałam czego najbardziej pragnę w życiu. Są osoby, którym na tym nie zależy, które wolałaby być bogate i nic nie robić. Albo harować i harować, bo ich życie to ciągła kariera. Tak, są też tacy – moja znajoma ponad wszystko wybrała karierę.
Każdy z nas jest inny i nikt nie ma prawa dyktować komukolwiek jak powinno wyglądać jego życie. Jeśli ktoś ma wizję osoby PP, która śpi na pieniądzach, to niech uświadomi sobie, że to JEGO wizja. Każdy może mieć inną.
Ogromnym kluczem jest to zrozumieć. Że każdy jest inny. Że każdy się zmienia. Że 5 lat temu ktoś był taki, a teraz jest zupełnie inny i ma inne spojrzenie na wiele spraw.
Nie oceniajmy innych. Wcale nie musimy ich rozumieć. Ale nie oceniajmy. To ich życie, ich historia, ich aspiracje, priorytety. Wcale nie musimy tego rozumieć. Wcale nie musimy wszystkich lubić. Wystarczy, że lubimy siebie, a innych nie ranimy.
Wcale nie musimy być tacy sami. To nie nasze życie. Zajmijmy się swoim. Bo jak często nie zajmujemy się swoim życiem patrząc co robią inni, jacy są inni i co mają (albo nie mają) inni?
Żyjmy swoim życiem, wyprostujmy swoje życie. Wtedy jest najpiękniej.