Rozkminiam jeszcze nauki Jezusa. Nie wiem, czy Jezus istniał (mam co do tego sporo wątpliwości), ale patrząc na to przez pryzmat wiedzy, którą posiadam, coraz bardziej jestem przekonany, że on faktycznie chodził kiedyś po Ziemi i nauczał rzeczy, których niestety w tamtych czasach totalnie nikt nie rozumiał. Zresztą w naszych czasach też nie byłby rozumiany. Ale biorąc pod uwagę to, że wszechświat ma naturę informacyjną, nauka Jezusa ma ogromny sens. Oryginalna nauka Jezusa została jednak zanieczyszczona różnymi naleciałościami i stąd bierze się niezrozumienie. Przypuszczam, że ewangeliści sporo dodali od siebie, co zmieniło sens nauki Mistrza. Przyjdzie kiedyś taki dzień, że obwieszczę całemu światu, czego naprawdę uczył Jezus.
A wracając do życia po śmierci, to coś takiego nie istnieje. Śmierć jest przeciwieństwem życia, więc albo życie trwa wiecznie (nasze ciała to tylko ubrania duszy), albo umieramy i wszystko się kończy. Termin "życie po śmierci" jest błędny z samego założenia
