Podczytywałam sobie forum od dłuższego już czasu i dopiero zmiany w regulaminie zmusiły mnie do rejestracji. Walczę z akceptacją faktu iż sama jestem odpowiedzialna za swoje życie i to co się dzieje wokół mnie. Chaos i niechęć rodziny i otoczenia wobec mnie sięgnęły dzisiaj zenitu gdy moja kochana matka próbowała mnie uderzyć w twarz za to,że wybuchłam gdy ona zaczęła mnie winić za to,że moja siostra mnie i mojego syna poniewiera i nazywa głupim i próbuje się dowartościować kosztem nas. Wg niej brak mi pokory a ja właśnie bez słowa znosiłam te komentarze. Czytałam , oglądałam i pracowałam aby zmienić swoją sytuację ale mi nie wychodzi. Na poziomie umysłu doceniam to co mam ale w sercu coś mi się zmroziło i nic nie czuję. Nie uśmiecham się , nie cieszy mnie nic, nic nie czuję. Mogę pisać listy za co jestem wdzięczna i myśleć o tym ale tego nie czuję. Przeszłam przez traumatyczne przemoc-owe małżeństwo, musiałam sprzedać swój dom i wróciłam do PL. I tu zamiast wsparcia otrzymałam kopa od siostry i matki z która mieszkam . Najgorsze jest to,że rodzinka w związku z koronawirusem została ultra katolicka i zmusza mnie do spowiedzi i chodzenia do kościoła. Co kilka dni wybucha awantura na tle religii i jak to ja jestem przeciwko kościołowi i ich wartościom. serio jestem nudna samotną matką z dzieckiem i nic nie robię ekscytującego anty . Jestem zmęczona sytuacją ale nie wiem jak to przerwać.
Kiedyś udało mi się przyciągnąć jakieś rzeczy ale teraz straciłam wiarę i nie wiem jak zacząć proces od nowa.