Hej wszystkim.
Nie chcę zakładać nowego wątku więc postanowiłam napisać tutaj. Postaram się streścić mój przypadek pt. "dziwne działanie prawa przyciągnia". A raczej nie do końca rozumiem, co tu się zadziało więc może ktoś spróbuje mi to wyjaśnić.
Dokładnie miesiąc temu miałam identyczne rozterki co autorka tego wątku. Właściwie byłam na granicy rozpaczy i wtedy zajrzałam tutaj i akurat trafiłam na ten wątek, który w 100% dotyczył mnie - przypadek? Nie sądzę

Ale zacznijmy od początku.
W tym roku w lutym skończyłam studia. Moje wymarzone - tak myślałam, a właściwie byłam o tym przekonana. Jednak szukając pracy wysyłałam cv do miejsc zupełnie nie związanych z moim wymarzonym zawodem. Powód? W trakcie studiów wszyscy zaczęli mnie zniechęcać do pracy w tej branży podając powody takie jak "ciężko znaleźć pracę w tym zawodzie", "najlepiej założyć własny biznes", "kobietom w ogóle jest ciężko w tej branży" - niestety, uwierzyłam i zaczęłam coraz bardziej wątpić w słuszność mojego wyboru.
Chodziłam więc na rozmowy nie związane z moim wyuczonym zawodem i ciągle czułam, że to nie jest to. Zaczynało mnie to męczyć. Nie czułam radości robiąc to. Co prawda wiedziałam, że ostatecznie mogłabym wykonywać tę pracę, ale traktowałam to jak plan B. Na jednej nawet mi się podobało, podobała mi się strasznie atmosfera i świetnie się tam czułam, niestety zabrakło mi umiejętności. W końcu po 2 miesiącach, pod koniec kwietnia totalnie odpuściłam wysyłanie cv i zajęłam się sobą i zastnawianiem się co chcę robić w życiu.
Miesiąc temu trafiłam na ten wątek w idealnym momencie i obejrzawszy wklejony filmik Abrahama o znalezieniu właściwej drogi postanowiłam oddać to w ręce Wszechświata.
I teraz tak.
Po długich analizach i kilku znakach od Wszechświata doznałam olśnienia i stwiedziłam, że nie zrezygnuję z mojego marzenia tylko dlatego, że ktoś twierdzi, że nie znajdę pracy w zawodzie. Olałam wtedy plan B i poczułam wtedy niesamowitą ulgę i lekkość. Poczułam się wolna i szczęśliwa i znowu poczułam ekscytację tym, co robiłam przez całe studia.
Podjęłąm decyzję, że jednak chcę pracować w MOJEJ branży. Napisałam do jednego miejsca, nazijmy je A. Po godzinie dostałam odpowiedź, że OCZYWIŚCIE, że chcą ze mną współpracować. To było AŻ ZA PROSTE. Jednak z powodu nawału pracy napisali, że dadzą mi znać po upływie tygodnia, kiedy mogłabym się zjawić na rozmowie. Była połowa maja.
Od tego momentu byłam taka podekscytowana, totalny odlot, oczami wyobraźni widziałam siebie w tej pracy, jaka jestem szczęśliwa i spełniona i jak super mi się pracuje. Obsesyjnie sprawdzałam maila czy już mnie zaprosili. Po tygodniu jednak nic się nie wydarzyło. Odczekałam jeszcze kilka dni ale nadal nie dostałam opowiedzi więc zrezygnowana, zła i rozczarowana usunęłam tamtego maila i olałam sprawę.
Zaczęłam mieć myśli, że chyba nie ma dla mnie żadnej pracy.
W tym czasie trafiłam na jeszcze jeden film na yt (link poniżej) o znalezieniu swojego celu w życiu. Zaczęłam codziennie pisać afirmacje. Robiłam to przez tydzień bo później nie miałam czasu z powodu kilku wyjazdów.
Pisałam bardzo ogólnikowo bo uznałam, że niech Wszechświat zdecyduje co mam robić i jaka praca jest dla mnie odpowiednia. Pisałam wszystko to, o czym mówi dziewczyna w filmie.
Po jakimś czasie (chyba pod koniec maja) wysłałam 2 cv do 2 różnych prac. Jedna w zawodzie, druga dotycząca planu B.
Odezwali się z obydwu. Na pierwszej (w zawodzie ale dotyczącej innego obszaru, który aż tak mnie nie kręcił) wiedziałam od razu, że to nie to.
Na drugiej rozmowie (praca B) było dokładnie tak jak to opisywałam w zeszycie a.k.a. zadziałało jak MAGIA:
- zarobki powyżej moich oczekiwań (nie pisałam konkretnie ile chcę zarabiać tylko, że stać mnie na wynajęcie mieszkania i samodzielne utrzymanie - właśnie tyle mi zaproponowali na start mimo, że podałam trochę niższą kwote - tak, trochę się zdziwiłam, ale wiem, że to przez te afirmacje),
- blisko i super dojazd,
- elastyczne godziny pracy,
- szef wydaje się super gościem,
- czułam się tam bardzo dobrze,
- wszyscy mili i uśmiechnięci,
- nie wiem czy to miało jakiś wpływ, ale pisałam te afirmacje po angielsku i szef powiedział, że w tej firmie głównie mówimy po angielsku (zagraniczni klienci)
Jest to praca która nie jest związana z moim wyuczonym zawodem (plan B) ale dodatkowo powiedzieli, że STWORZĄ stanowisko specjalnie dla mnie bo spodobały im się moje prace - trochę bawię sie w photoshopie (ucieszyłam się bo lubię to robić i sprawia mi to wiele radości) - jednak to nadal nic związanego ze studiami (podkreślam dla łatwiejszego zrozumienia).
Dostałam tę pracę.
I teraz bomba. Zaczynam tę pracę od przyszłęgo tygodnia. A dzisiaj dostałam maila z mojej WYMARZONEJ pracy (z tej gdzie myślałam, że zostałam olana i nic już z tego nie będzie), o której śniłam i wyobrażałam sobie jak tam pracuję.
I teraz właściwie nie wiem o co chodzi i nie wiem co mam zrobić.
Nie zrezygnuję z pracy B ponieważ już wszystko dogadałam i podoba mi się, że chociaż w połowie będę robić to co lubię i będę mogła się tam rozwijać i spełniać, poza tym wszystko poszło tak gładko jakby ta praca czekała specjalnie na mnie.
Jednak zastanawiam się co zrobić z tym drugim fantem. W sensie, że odezwali się do mnie dopiero teraz, jak już mam wszystko dograne i dopięte na ostatni guzik w pracy, na której aż tak mi nie zależało (a tak szczerze to na rozmowę poszłam na totalnej olewce bo nawet nie chciałam tam pracować xd).
Co o tym myślicie? Jestem trochę skołowana.
Poniżej film z afirmacjami, z którego korzystałam (pisałam wszystko tak, jak mówi ta dziewczyna + trochę dodawałam od siebie).
https://www.youtube.com/watch?v=YPjOo36TgoU