

Moi dziadkowie, są ludźmi, którzy dorastali w czasie wojny, ich dzieciństwo było więc trudne a wspomnienia są traumą. A co to ma do mnie? To, że zakodował mi się pewien sposób myślenia, podsycony ich doświadczeniami. Bardzo dużo tego słuchałam jako dziecko... Byłam też porównywana. Wyglądało to tak, że np nie chciałam jeść to słyszałam o dzieciach umierających z głodu w obozach czy podczas wojny, coś mnie bolało a słuchałam, jak ja to użalam się nad sobą podczas gdy w obozach przeprowadzano eksperymenty na ludziach itd. Te opowieści były tak plastyczne, że czasem miałam wrażenie, że to moje własne doświadczenia. I w ostatnich dniach właśnie przyłapałam się na tym, że to już stało się programem dla mojej głowy, bo w niektórych obszarach życia, kiedy coś idzie nie tak, a ja mam słabszy dzień włączają mi się właśnie to myślenie - " jesteś taka i owaka, bo ludzie w obozach..." i powstają w mojej głowie obrazy. Okropne. Czuję się wtedy nikim, bo sama sobie z czymś tam nie daję rady, a inni mierzyli się, niemal z nadludzkimi problemami.Takie porównania w moim wnętrzu funkcjonują od dawna, byłam tak z tym zżyta, że nie widziałam problemu, dopiero w ostatnich dniach stwierdziłam, że to nie jest normalne i trzeba to pokonać. Pytanie tylko jak ?? Doradźcie coś. W niektórych obszarach życia umiem w miarę kontrolować myśli i brać odpowiedzialność, za swoje emocje jednak tam, gdzie pojawia się ta wojna to ja wymiękam, poddaję się.