Zastanawiałem się dziś nad tym, jak w moim życiu zadziałało PP, czy w ogóle zadziałało i jak z perspektywy czasu mogę ocenić postępy w realizacji moich celów.
Cóż, szczerze mówiąc wiele metod zupełnie się nie sprawdziło w moim przypadku : wizualizacja, afirmacja, praca nad przekonaniami - to nie dało mi zbyt wiele, w zasadzie to myślę że nie dało mi nic, poza tym że poznałem kolejną "ciekawostkę".
Czy mimo to wiedzie mi się źle? Oczywiście, że nie. Nie jestem jeszcze w stu procentach spełniony (co nie znaczy, że nie jestem usatysfakcjonowany) ale wiedzie mi się bardzo dobrze i nie mam powodów do narzekań.
Co więc z mojego punktu widzenia przyniosło najwięcej pozytywnych efektów? Jaka z technik, sposobów okazała się być dla mnie najskuteczniejsza?
Nazwałbym to prawem dobrych intencji. Co do jednego jestem pewien - dobro powraca, jeśli w chwili emanacji dobra była w nas energia naprawdę bezinteresownej miłości, dlatego też stan emanacji "czystego" dobra, nie jest stanem który można wygenerować sztucznie, na zawołanie. Bierze się on z naprawdę głębokiego poczucia bezinteresownej dobroci i miłości. Zawsze gdy doświadczałem tego stanu, to w moim życiu zaczynało dziać się lepiej i szczerze mówiąc, skłania mnie to do przemyśleń na temat Boga bo jeśli wypuszczałem z siebie tą energię, ten boski potencjał miłości to zawsze zaczynało dziać się coś zaskakująco dobrego, to samo dotyczy się modlitw, ponieważ czasem zdarza mi się "wizualizować" w klimacie prośby do siły wyższej i wtedy jeśli proszę naprawdę z pokorą w sercu i miłością to się spełnia i to naprawdę u mnie działa.
W zasadzie ciężko powiedzieć by coś u mnie nie działało, po prostu są pewne techniki których stosowanie uwłaczało by mojej inteligencji (przepraszam) albo takie które są dla mnie zupełnie bezużyteczne. Im dalej rozmyślam nad PP tym bardziej dochodzę do wniosku, że to jest taki malutki schodek, bardzo ogólnie przekazana informacja, wypaczona po drodze kilkukrotnie na zasadzie głuchego telefonu.
Dlatego dziś mogę powiedzieć z całą stanowczością - nie wierzę w PP i to zarówno z punktu widzenia ducha, serca jak i umysłu. Wierzę za to w miłość, dobro i czystą intencje. Wierze w to, że człowiek który czegoś chce to osiągnie to i nie za sprawą wszechświata a za sprawą swojej kreatywności, wytrwałości i twórczego potencjału. W tym momencie mój osobisty projekt, który głównie dotyczył mojego życia a mianowicie "Uniwersalna Prawda", wchodzi na kolejny stopień, który widziałem przed sobą już od dawna. Nadal jestem zwolennikiem szeroko rozumianego rozwoju osobistego, ale z punktu widzenia własnych doświadczeń stwierdzam, że albo to ja nic nie rozumiem, albo to świat zwariował bo mi się widzie doskonale, w zasadzie lepiej niż zakładałem a można powiedzieć, że jestem zaprzeczeniem człowieka sukcesu według tzw. "sekretowców" bo nie wizualizuje, nie pracuje z przekonaniami, nie afirmuje, nie wykonuje EFT, HPP, Dekodyki, Metody Silvy itp.
Mam swoje w głowie, wiem dokąd zmierzam i szczerze mówiąc to mam serdecznie wywalone czy ktoś powie czy jestem oświecony, głupi, zabrudzony złymi przekonaniami czy pochłonięty dobrymi, czy mam coś do przepracowania czy nie.
Jestem szczęśliwym człowiekiem a im więcej otrzymuje tym więcej we mnie pokory, dlatego z całego serca za wszystko co otrzymałem i otrzymuje po stokroć DZIĘKUJE.