avada6kedavra napisał(a):Postaram się jak najkrócej, sytuacja jest dla mnie coraz bardziej męcząca i kłopotliwa, czuję że wpadam w niezdrową obsesję lub silne zauroczenie? Nie wiem jak to nazwać i nie wiem jak to zwalczyć?
Zaczęło się pod koniec wakacji 2018 roku. Zobaczyłam pewnego policjanta (X) na patrolu i od razu poczułam do niego dziwną więź, pojawiła się w mojej głowie absurdalna myśl, że bardzo chciałabym z nim porozmawiać, że wydaje się taki otwarty, ciepły, bije od niego fajna energia, coś mnie w nim zaciekawiło. Bynajmniej nie wygląd, bo nie jest to typ faceta, za którym bym się oglądała na ulicy - będzie z 10 lat (może i więcej?) starszy ode mnie, ma "brzuszek" i pucołowatą twarz, no kompletnie nie moja bajka. Przez cały dzień widziałam go kilkanaście razy, a gdy wieczorem wracałam powoli do domu czułam, że on mnie obserwuje (np. potrafiłam poczuć nagłą chęć odwrócenia się i on już przejeżdżał mi za plecami). Był taki moment, że stali w bocznej uliczce i bardzo chciałam podejść i zagadać (zupełnie nie w moim stylu!!!), ale jednak się nie przemogłam. Pisałam koleżance sms'a, że tak bym chciała z nim porozmawiać, choć nie wiem dlaczego, ale stchórzyłam. I podnoszę wzrok znad telefonu, a oni się zatrzymują na zatoczce autobusowej - a droga pusta, ludzi zero, tylko ja i oni. No i ON do mnie zagadał (ten drugi siedział i się nie wcinał) czy się nie boję sama spacerować, bo już się ściemnia. I że zjechał, bo jakoś tak miał ochotę się zapoznać i chwilę porozmawiać (użył dokładnie tych słów). Wyraźnie zaznaczam, że w tej rozmowie nie było NIC służbowego, żadnego legitymowania, podpytywania, wyraźnie odczułam, że serio jest mnie po prostu ciekawy. Brałam nawet pod uwagę, że może wpadłam mu w oko, bo tak jakoś się do mnie uśmiechał, choć momentami wydawał się nieco w tym wszystkim nieśmiały i nieporadny. Podał mi taki słaby uścisk dłoni, bardzo niepewny i wycofany. Kazał sobie mówić po imieniu, rozmowa była bardzo miła i trwała z kwadrans, później musieli jechać, bo służba im się kończyła. Zaproponował na koniec, czy nie miałabym nic przeciwko, gdybyśmy sobie machali na mieście i że to spotkanie było mega miłym zwieńczeniem dnia. I pożegnaliśmy się.
Od tamtej pory widzę go NON STOP. Czasem nawet z domu, podejdę do okna i akurat jedzie. Czasem na spacerze nagle czułam potrzebę by zmienić kierunek i wpadałam na niego. Uśmiecha się do mnie zawsze i macha, mam wrażenie, że jego oczy tak mocno błyszczą na mój widok, że się rozpromienia. Nagle zaczął mi się strasznie podobać i coraz częściej o nim myślę, mimo że rozmawialiśmy tylko raz. Przestaję to już kontrolować.
Kilka dni temu wydarzyło się coś dziwnego. Włączam FB i pierwszy post od góry - jego zdjęcie. Ja w szok, bo przecież w znajomych się nie mamy. A to post z lokalnej strony z informacjami - on i inny policjant uratowali niedoszłego samobójcę. Jak tylko zobaczyłam go na tym zdjęciu, to znowu poczułam bardzo silne emocje i multum ciepłych myśli w jego kierunku, choć jest to totalnie absurdalne. Czułam, że muszę mu pogratulować, że może jakoś go znajdę wśród lajkujących. Nic z tego. No to może rozpoznam jakiegoś jego kolegę, bo pewnie będą dumni i jakiś policjant to polajkuje. No ale nie wypatrzyłam znajomej twarzy. Napisałam pod spodem zwykły komentarz "Gratulacje" i kilka godzin później polajkował go jego znajomy, z którym nie raz patroluje. Polajkował tylko mój (!!!), choć komentarzy było sporo, być może mnie rozpoznał? Chciałam do niego napisać, żeby mu przekazał gratulacje, ale trochę się wstydziłam, nie wiedziałam jak to ułożyć, a było dość późno, więc stwierdziłam, że może zostawię to na jutro. Z tyłu głowy jednak ciągle myślałam jak tę wiadomość ułożyć. Nie musiałam długo kombinować i się wahać, bo dostałam zaproszenie do znajomych od jeszcze innego policjanta (!!!), który niedawno mnie przepuszczał na przejściu i się nawzajem rozpoznaliśmy. Sam zagadnął o mój komentarz pod postem i że mnie kojarzy z widzenia, więc postanowił napisać. No i skorzystałam z okazji, żeby przekazał mu najszczersze gratulacje ode mnie, ponoć X bardzo się z tego ucieszył i było mu mega miło. No normalnie jakby wszechświat mi pomagał i robił wszystko, żebym mu mogła te gratulacje przekazać. Nie zdobyłam się, by napisać do tego pierwszego policjanta, to chwilę później napisał do mnie inny i sam zahaczył temat.
Wstyd mi się przyznać, ale ciągle myślę o X i mam takie ciepłe uczucie w sercu, że gdybym go np. teraz zobaczyła i miała z nim okazję pogadać, to miałabym ogromną ochotę pogratulować mu osobiście, powiedzieć tyle ciepłych słów i najchętniej mocno go przytulić. Choć to przecież ZUPEŁNY ABSURD! Rozmawiałam z tym facetem raz w życiu, może z kwadrans, w dodatku z rok temu. Jak to możliwe, że tak mi chodzi po głowie (to nie jest typowy pociąg fizyczny, przypominam), dlaczego ciągle na siebie wpadamy, dlaczego mam wrażenie, jakby jakieś siły pchały nas ku sobie? Dlaczego czuję z nim niewytłumaczalną zażyłość? Nie jestem typem osoby, która łatwo wpada w zauroczenia, pod względem kontaktu fizycznego też jestem dosyć zdystansowana, a do niego miałabym ochotę się wtulić i zostać w tych ramionach jak najdłużej. Choć logicznie wiem, że to ABSURD i wstyd mi o tym napisać nawet anonimowo, bo mam 27 lat, a nie 13. Co to jest, do diabła?Jak to uspokoić, jak się wyciszyć w środku i skupić na normalnym życiu, a nie na bujaniu w obłokach?
mrO: Przeniesione, przypominam o utrzymywaniu porządku na forum i staraniu się umieszczać posty w istniejących już tematach.
AKTUALIZACJA DO MOJEGO POSTU POWYŻEJ!

Słuchajcie, no znowu są jaja i znowu mam zagwostkę, już nie wiem co myśleć!

Pisałam przedwczoraj z kolegą "mojego X" o jakichś duperelach i on nagle ot tak wtrącił, że ma wspólny gabinet z X, biurko w biurko. I że się cieszy, bo to taki super facet i super policjant. Ja że fajnie fajnie, ale starałam się nie drążyć za bardzo, ale po czasie znowu zeszło na temat X. Wtrącił mi, że jest wolny i śmiał się, że mogę śmiało do niego startować jakby co. Zdradził mi też, że X jest 5 lat starszy ode mnie, czyli idealnie mieści się w moim wymarzonym przedziale wiekowym, bo chciałam max 5-6 lat starszego faceta. Zaczął mi pisać, że może mi podać jego numer służbowy i żebym mu śmiało puściła smsa




Co sądzicie? Dobrze zrobiłam, że nie wzięłam tego numeru czy zawaliłam? Według mnie to X powinien zadziałać gdyby chciał. I też nie mam pewności na ile mogę ufać temu jego koledze, bo on taki cwaniaczkowaty się wydaje i może mnie tylko podpuszcza? Ale gadać o mnie musieli, bo wiedział na jakiej mieszkam ulicy, a o tym wiedział tylko X, bo mnie zapytał wtedy na patrolu.